Rozdrażniona zsunęła się z konara drzewa na którym zwykła spać, po czym podeszła do miski z wodą która stała na drugim końcu pomieszczenia.Domy elfów budowane były na drzewach. Podstawę czyli podłogę umieszczano na konarach drzew znajdujących się na podobnym poziomie,potem budowano ściany, następnie dach układało się z martwych gałęzi, co dawało efekt wieżyczki zamku. W pokoju Sylvari jedna gałąź odstawała od reszty, jednak dziewczyna nie chciała jej usuwać-zrobiła z niej łóżko. Pojedyncze pokoje jeśli były na tym samym poziomie łączono mostami z pnączy i lin, jeśli jeden był wyżej od drugiego używało się drabiny. Na jednym drzewie można było zbudować od jednego do wielu pomieszczeń; wszystko zależało od wielkości i wytrzymałości drzewa na którym stała konstrukcja. Drzewo Sylvari było średniej wielkości więc postawiono cztery pomieszczenie.Jej pokój, jej matki i ojca,jej siostry,a tam gdzie gałęzie były najbardziej rozłożyste i wytrzymałe zrobiono pokój wspólny.
Gdy dziewczyna zrobiła to co zwykle robi rano postanowiła wybrać się na łowy.Nie traktowała tego jako obowiązku, którym był tylko jako pasję i hobby.Była najlepszą łuczniczką w osadzie,biegała szybciej od mężczyzn i była niezwykle zwinna,przez co inni dziwili się ile umiejętności może pomieścić jedna osoba.Nigdy nie zdarzyło się żeby wróciła z polowania z pustymi rękoma.
Długo śledziła swoją ofiarę.Była nią łania ze skręconą nogą, która nie nadążyła za resztą stada, przez co okazała się idealną zdobyczą.Gdy zwierze zmęczone trudem podróży położyło się na mchu Sylvari wyciągnęła strzałę i założyła ją na cięciwę,ledwie słyszalnie poruszając się na gałęzi dębu, który służył jej za kryjówkę.Wycelowała i gdy miała puścić strzałę, polanę na której się znajdowała rozjaśniło białe światło, tak oślepiające że elfka nie miała wyboru, musiała odwrócić głowę.Gdy światło zgasło na polanie nie było już łani.Znajdowało się jednak coś innego.
Zgrabnie zeskoczyła z gałęzi na miękki mech,a gdy podniosła głowę w świetle słońca ujrzała niewielki połyskujący przedmiot.Wiedząc jedynie że znalazł się tu w nietypowych okolicznościach, podeszła do niego bardzo ostrożnie.Na wypalonym mchu leżał sztylet.Pięknie zdobiona czerwonymi rubinami czarna rękojeść i srebrne ostrze na około 15 cm prezentowały się bardzo majestatycznie.Nic nie wskazywało na to (po za jego pojawieniem), że może być niebezpieczny.Po chwili namysłu podniosła go z ziemi.
Gdy tylko opuszki palców elfki dotknęły rękojeści w uszach usłyszała wrzask, umierającej osoby. Przestraszona wypuściła przedmiot z rąk i poczekała chwilę, aż się uspokoi. Wzięła kilka głębokich wdechów, po czym po raz kolejny podniosła sztylet tym razem, niczego nie słysząc."To z nie wyspania" powiedziała sama do siebie, faktycznie wierząc w te słowa, po czym schowała znalezisko do torby, nie wiedząc jeszcze co z nim zrobi.
Przez resztę dnia nie znalazła chorej łani,ani żadnego innego jelenia,sarny czy choćby nawet zająca.Miała wrażenie że wszystkie zwierzęta się przed nią pochowały, wcale nie z powodu polowania.Nawet śpiew ptaków cichł gdy pojawiła się na ich widoku.Z czasem zaczęło ją to irytować, bo mijały godziny, a ona nie chciała wrócić do osady, bez jakiejkolwiek zdobyczy, nie z powodu baraku innego pożywienia, tylko z powodu wstydu z nieudanego polowania.
Sylvari spędziła w lesie w sumie 6 godzin i wyszła z niego z pustymi rękoma, oczywiście po za sztyletem, który bezpiecznie leżał na dnie jej torby. Wracała do domu nadonsana z nadzieją że nikt nie skomentuje jej nieudanego polowania.Myliła się. Zza drzewa wyszła najmniej w tym momencie pożądana osoba.
-Proszę,postrach zwierzyny powrócił-zakpił niezwykle wysoki i smukły elf o szafirowych oczach.-co to się stało że wróciłaś z pustymi rękoma?
-Ja?Ja dopiero wracam...-warknęła i spojrzała na niego wzrokiem ciskającym błyskawice-zawszę mogę wrócić z twoją głową.-na jej słowa elf tylko się zaśmiał.
-Ty?!-parsknął- Ty, mi grozisz jak byś miała, jakiekolwiek szanse w uczciwej walce ze mną...walce na miecze.
-Mam więcej niż szanse.-odparła obojętnie-mam pewność że będziesz prosił o darowanie życia.-po tych słowach z nie wyobrażalną prędkością elfka dobyła miecz i zamłynkowała nim,następnie ustawiła się w pozycji bojowej czekając na reakcję elfa.
Na jego twarzy pojawił się cień zdumienia,najwyraźniej nie sądził że dziewczyna podejmie wyzwanie.Uśmiechną się bardziej do siebie niż do niej i również wyją miecz z pochwy i przyjął pozycję bojową.
-Jeszcze możesz się wycofać,laleczko...-zakpił z szyderczym uśmiechem na twarzy.Dziewczyna nie odpowiedziała.Przybrała obojętny wyraz twarzy i natarła na niego z dużą szybkością.Elf jednak wykonał unik odskakując do tyłu i odpowiedział szybkim cięciem, które zostało przez nią zablokowane.Elfka widząc że jej przeciwnik jest lepszy w natarciu niż obronie postanowiła ją złamać.Wyprowadziła w jego kierunku trzy szybkie ciosy,dwa pierwsze z łatwością odbił, jednak ostatni sprawił mu wyraźny kłopot.
-Nie doceniłem cię-krzykną blokując dwa następne ciosy-nie jesteś tak beznadziejna jak sądziłem.
-Ja również pomyliłam się co do ciebie-odkrzyknęła-jesteś dużo gorszy niż sądziłam.
Słowa te wyraźnie uraziły hardego elfa który w odwecie zamachnął mieczem i z potężną siłą natarł w kierunku jej klatki piersiowej.Dziewczyna nie wzruszona ty potężnym atakiem, wykonała przejście do niskiego wypadu i opuściła głowę przed ciosem który, w razie gdyby chciała go odbić wybiłby jej własny miecz z ręki.Wykorzystując zachwianie przeciwnika i siłę swoich długich nóg błyskawicznie podniosła się, do pionu i tym razem ona podniosła miecz nad wysokość ramion i z wielką siłą szarpnęła nim czując pstryknięcie w barku.Cały ten manewr zajął jej najwyżej trzy sekundy, a moc uderzenia wybiła broń rywala wysoko w górą.Zabłysną światłem księżyca i wylądował w wyciągniętej dłoni dziewczyny.
Elfka podeszła do chłopaka i wbiła jeden miecz po lewej, a drugi po prawej stronie jego szyi krzyżując je nad nią.Spojrzała w jego niebieskie oczy i dostrzegła w nich pogardę.
-I co zabijesz mnie teraz?-wykrztusił.
-A jak myślisz,powinnam?-zapytała głosem nie zdradzającym żadnych emocji-Znieważyłeś mnie i obraziłeś dwukrotnie.
-Jak powiedziałam pomyliłem się do ciebie,jesteś jednak słaba.Na tyle słaba że nie potrafisz mnie zabić.
-Źle na to patrzysz, Artegorze-elfka uśmiechnęła się tajemniczo-wolę żebyś żył ze świadomością że cię pokonałam.Jak to ująłeś...w uczciwej walce na miecze.
Wyciągnęła miecze z ziemi, swój schowała do pochwy, jego odrzuciła na bok i odwróciła się od leżącego na ziemi elfa.Gdy oddaliła się na około 30 metrów, usłyszała za sobą wrzask i szybkie kroki zbliżające się w jej stronę.Gdy się obejrzała zobaczyła, biegnącego w jej kierunku młodziana z grymasem wściekłości na twarzy.Wysoko nad głową w obu rękach trzymał miecz i był gotowy do zadania śmiertelnego ciosu. Na pewno nie było czasu na jego odparowanie. Gdy dziewczyna zasłoniła głowę rękoma i była pewna że zaraz pożegna się z tym światem, cios nie nadszedł. Zdziwiona osłoniła głowę i spojrzała za siebie.
Elf który przed chwilą biegł na nią jak szalony, teraz oplatany był przez korzenie które gwałtownie wyrosły mu pod stopami."Tylko jak?"Pomyślała i rozejrzała się dookoła. Jej bystre oczy obejrzały wszystko bardzo dokładnie, ale na nic dziwnego nie natrafiły. Drzewa były drzewami,trawa była trawą i nic nie wyglądało dziwnie czy podejrzanie.Jedno drzewo przykuło uwagę dziewczyny, konkretnie stary wiąz.Miała wrażenie że coś, albo ktoś z jego gałęzi spogląda na nią.
-Pokaż się!-rozkazała.
Nic się nie stało drzewo nadal spokojnie było drzewem.
-W imię wszystkiego co żywe,rozkazuję ci się ujawnić!-krzyknęła.
Tym razem drzewo zareagowało.Na początku na jego korzeniu pokazało się uwypuklenie które kształtem zaczęło przypominać ludzką głowę.Później wyłonił się korpus i ręce, a następnie nogi. Sylvari miała wrażenie że z drzewa odpadła kobieta. Kobieta w znaczących ilościach pokryta korą z czarnymi oczami i długimi liściastymi włosami ,najdziwniejsze jednak było w jaki sposób się poruszała; zadawała się sunąć po ziemi nie tracąc kontaktu z drzewem. Elfka wiedziała kto to jest.
Kiedyś hamadryjady zamieszkiwały cały Elion wraz z dryjadami, oeradami i najdami. Słuchając opowieści starego mędrca dowiedziała się że hamadryjady, jednocześnie zamieszkiwały drzewa i były drzewami, w odróżnieniu do dryjad, które zamieszkiwały lasy,ale nie były bezpośrednio z nimi związane. Najdy natomiast były boginkami rzek i jezior, oraz mniejszych zbiorników wodnych, oready zaś zamieszkiwały góry i wzgórza. Kiedyś były tak samo powszechne jak elfy i ludzie, jednak różnica leżała między brakiem ich przynależności do kogokolwiek. Żyły z dnia na dzień i nie uznawały niczyjej władzy, dlatego król postanowił się ich pozbyć, jednak nie było to wcale łatwe zadanie, bo każda z nich mogła przyjąć postać wody czy skały, niestety hamadryjady, ginęły wraz ze śmiercią swojego drzewa, a dryjady wraz z drzewem w które aktualnie się wtopiły. Wszystkie cztery rodzaje zaliczały się do nimf, ze względu na duże podobieństwo między sobą i moce jakimi władały. Mimo że zobaczenie którekolwiek z nich było rzadkością, nie oznaczało to że one same nią były. W Delundzie były bardzo rozpowszechnione, bo jak się mawiało to z tond pochodzą i z tond zjawiły się w Elionie.
-Co ty zrobiłaś?-wydusiła Sylvari.
-Nie ważniejsze jest to dla czego, to zrobiłam?-spytała monotonnym głosem przypominającym szum liści.
-Dobrze więc.-rzuciła-Dlaczego uratowałaś mi życie.
-Jest wiele powodów-odpowiedziała.
-Czy mogłabyś mi je zdradzić?
-Mogłabym.
-A zrobisz to?-mimo że ta rozmowa była krótka zdążyła już wyjątkowo zmęczyć. "Jak w ogóle ona wytrzymuje sama z sobą?"Spytała się w duchu.
-Taaaak-zawiał mocniejszy wiatr i drzewo z którego zeszła hamadryjada gwałtownie się poruszyło, dziewczyna miała wrażenie jak by to od niego otrzymała odpowiedź- na moje liście zakwitające na wiosnę! Naprawdę wiele jest powodów! Bardzo istotny jest że atakowanie od tyłu jest nie honorowe. O taaak! Drugim, ważniejszym jest to co kryjesz w torbie.- elfka instynktownie dotknęła swojej torby i wyczuła w niej sztylet który leżał na jej dnie.
-CO TO WSZYSTKO MA ZNACZYĆ?!?!?!-krzyknął uwięziony w korzeniach elf, wierzgając się jak dziki, jednak im więcej ruchów wykonywał tym pnącza zaciskały się bardziej.
-Odpooowiedziaaałam, to so uczyniiiłeś było niehonorowe.-tylko to wysyczała a z pnącza wyrósł wielki żółty kwiat który otworzyła płatki tuż przy jego twarzy, po czy wystrzelił w nią mnóstwem złotego pyłku.Nie minęły dwie sekundy, a elf zwisał bezwładnie w korzeniach.Dziewczyna nie wiedziała czy śpi czy nie żyje.
-Skąd wiesz o moim znalezisku?- wykrzyknęła. Mimo że wiedziała że stworzenia jej gatunku nie są groźne instynktownie położyła dłoń na rękojeści miecza.
-Łania którą miałaś zamiar upolować, opowiedziała mi co miało dziiisiaaaj mieeejsceee.-pół kobieta spojrzała się karcąco na miecz i ciągnęła dalej- gdybyś teraz zginęła, ten sztylet mógłby trafić w bardziej nie powołane ręce.Uważam że mniej krzywdy wyrządzi gdy ty będziesz go dzierżyć.
-To sztylet!- wydusiła zfrustrowana elfka- zwykły sztylet jakich mnóstwo. Morze kosztowniejszy od innych, ale tylko sztylet.
-Jesteś w błędzie, elfie-odparła nie zwracając uwagi na irytację elfki- i to poważnym, jeśli nazywasz ten sztylet zwykłym.
-To co w nim takiego niezwykłego, bo ja uważam że to zwykły sztylet- poszperała w torbie i wyciągnęła piękną broń.Przyjrzała mu się i podrzuciła go do góry, a on zaczął się obracać i zarówno hamadryjada jak i Sylvari usłyszały wrzask mogący oznaczać tylko śmierć.W tym momencie elfka zrozumiała że zdarzenie z przed paru godzin, nie było skutkiem nie wyspania.
-Nadal uważasz że to zwykły sztylet-spytała gdy wrzask ucichł-serce mi się kraja, gdy myślę o mnóstwie ofiar tego narzędzia. O niezliczonych krzykach przed śmiercią z jego zasługi.
-Do kogo należał?- spytała wstrząśnięta elfka. Odpowiedziało jej milczenie.
-Czemu ten człowiek,albo elf mordował te istoty?- cisza.
-Z kąt się tu wziął?-cisza.
-Dlaczego trafił do mnie?!- krzyknęła, ale i tym razem hamadryjada milczała. Po dość długiej chwili otworzyła drewniane usta i zaczęła przemawiać.
-Jego moc na przestrzeni wieków zwiodła wielu, póki nie wiesz czym naprawdę jest, do czego służy i do kogo należał nie owładnie tobą chęć zawładnięcia, tym co oferuje, a póki nie wiesz co oferuje nie będziesz wzbraniać się przed oddaniem go właściwym osobom.-wzrok dziewczyny padł na sztylet.Był piękny.Po co go miałaby go oddawać.Ona go znalazła.Należał do niej.
-Czemu miałabym go oddawać?- wykrzyknęła wyzywająco.
-Bo od tego zależy los twój, Elionu i wszystkich żywych istot zamieszkujących zarówno wschód, zachód, północ, jak i południe w obrębie wielu tysięcy kilometrów, bo od kąt sztylet jest w posiadaniu prostego elfa takiego jak ty nikt nie jest bezpieczny, a wieść że utracił go stary właściciel szybko się rozejdzie,a wtedy wszystkie potęgi tych i innych ziem będą starały się go zdobyć. Dla jego starego pana droga do odzyskania go może być wyłożona życiami połowy Elionu.Dla tego musisz go oddać.- Sylvari musiała przyznać że wstrząsnęły ją te słowa, zwłaszcza świadomość że w rękach trzyma życia niezliczonej ilości istot,jednak nadal gnębiło ją kilka pytań.
-Dobrze więc...jednak dla czego ta...broń trafiła do mnie.Na tych ziemiach żyje wiele więcej bardziej honorowych i odważnych elfów i ludzi.Dla czego ja?
-Nie jest dane mi to wiedzieć. Mogę się jedynie domyślać. Może twoja nie wiedza, bo im mniej wiemy tym lepiej.Wielu wie czym jest przedmiot który trzymasz w rękach, ale nie wielu wie do czego jest tak na prawdę zdolny -odpowiedziała- jednak wiem jedno. Jeśli nie podejmiesz się powierzonego tobie zadania będziesz miała na rękach krew wielu osób.Kieruj się na zachód, w tamtejszych jaskiniach znajdziesz odpowiedzi na niektóre pytania.- po tych słowach zaczęła maleć, a elfka panikować.
-Ja nie wiem co robić!-krzyknęła zdesperowana- pomóż mi.
-Ja wykonałam powierzone mi zadanie.Udzieliłam ci niezbędnych informacji, a od siebie powiem ci jedno.Nie pragnij poznać prawdy o tym przedmiocie...- tylko to powiedziawszy zniknęła w ziemi wstępując w korzenie drzew, jednocześnie uwalniając elfa.
*********************************************************************************
Hmmm, no i jest pierwszy rozdział. Zajął mi trochę czasu, w sumie całą noc i trochę wczorajszego dnia, ale uważam że było warto, bo jak dla mnie rozdział jest całkiem niezły. Nie chciałam powoli wprowadzać fabuły, tylko jak to się mówi od razu lecieć z tym koksem :).Od następnego rozdziału będzie się działo.
Komentujcie i wyrażajcie swoje opinie. Piszczcie czy rozdział, jest za długi czy za krótki, czy opisy są za dokładne, albo za mało dokładne idt.. Wszystko będę brała pod uwagę, żeby się wam lepiej czytało.
Teraz z dwie godziny poczytam książkę, a potem pójdę spać i będę tak spać do 15,00 albo 16,00 :D
Ps.Wie ktoś może gdzie można kupić zerowe soczewki kontaktowe niebieskie, w miarę naturalnie wyglądające?:)